Zielony koktajl „na winie”…

…a mimo to absolutnie dla abstynentów.

Czasem ma się ochotę zakręcić coś w blenderze, a nie ma z czego. Wtedy się improwizuje. Miałam banany, jakieś niedobitki daktyli w pudełku zbiorczym, resztki mrożonego jarmużu i wietrzejące siemię lniane, zmielone wczoraj w zbyt dużej ilości. Wszystko się nada – staram się nie wyrzucać jedzenia, a więc wszystko trafiło do „gara” jako przypadkowe składniki do nowego green smoothie, którego zapewne nigdy więcej nie powtórzę.

Blendowałam do zmielenia wszystkich składników na gładko. I wyszedł… mega słodki miks dla amatorów zgorzkniałych pierników.
Ale wystarczyło dodać sok z cytryny, zakręcić i słodko – gorzkawy miks nabrał walorów smakowych rodem z kuchni azjatyckiej. Zielony koktajl „na winie” (- co się w lodówce pod rękę nawinie) ostatecznie miał smak słodko kwaśny i jako taki zdał za chwilę egzamin u moich dzieci. Ozorki wylizały szklanki w środku dokąd sięgnęły, zaś dumna mama z radością wróciła do garów… 😉

Daktyle – kaloryczne, to prawda (100 g świeżych daktyli zawiera ok. 250 kcal), niemniej jeśli potraktuje się je jak zamiennik jednego posiłku – wraz z innymi składnikami koktajlu dostarczą naszym organizmom mnóstwo cennych składników, których nijak nie zapewni nam tradycyjny schabowy z ziemniaczkami. A zatem m.in. witaminy B3 i B2, potas, chrom i fosfor – u daktyli występują w ilościach rekordowych w porównaniu z innymi owocami. Ponadto salicylany, antyoksydanty oraz błonnik utrzymają nas w dobrej kondycji zdrowotnej jesienią i zimą łagodząc stany zapalne, uwalniając organizm od wolnych rodników oraz usprawniając pracę jelit. Dla sportowców daktyle to źródło energii oraz glikogenu, a dla łasuchów – zdrowy zamiennik cukru.

Niestety niewskazane są dla diabetyków.